Obóz narodowy, w okresie międzywojennym, posiadał w swoich szeregach wielu działaczy gospodarczych, którzy specjalizowali się w różnych dziedzinach życia społecznego. Za teorię ekonomii odpowiadali tacy luminarze, jak: R. Rybarski, A. Haydel oraz E. Taylor. Z kolei zagadnieniami walutowymi zajmował się J. Zdziechowski. Natomiast głosem polskiego przemysłu był bez wątpienia A. Wierzbicki – legendarny szef Lewiatana.

Historia okazała się złośliwa, gdyż postać Wierzbickiego – człowieka o wielkiej charyzmie i sile charakteru – została niemalże zapomniana, a przecież w czasach swej świetności znała go większość obywateli II RP! Dla lewicy był on znamiennym przykładem kapitalisty-wyzyskiwacza, podczas gdy prawica mówiła o nim z nieskrywaną dumą. Starcia słowne z prezesem Lewiatana były na tyle trudne, że jego przeciwnicy polityczni mawiali z trwogą: „Oni mają Wierzbickiego”. Warto dzisiaj zapoznać się z życiorysem szefa największej przedwojennej organizacji przemysłowców, aby nauczyć się tego, jak powinna wyglądać wzorowa służba publiczna.      

A. Wierzbicki urodził się w Chawie (1877 r.). Pierwsze lata swojego dzieciństwa spędził w Rosji. Jego ojciec (z zawodu lekarz) zmarł na chorobę piersiową podczas epidemii tyfusu, co spowodowało kłopoty finansowe rodziny. Wierzbiccy przenieśli się do Warszawy, gdzie zamieszkali z bratem niedawno zmarłego ojca. Ciężar utrzymania rodziny spoczął na Marii Wierzbickiej (matce Andrzeja), która zarabiała na życie robótkami ręcznymi i domowym wyrobem papierosów

Pierwszym szczeblem edukacji młodego Wierzbickiego było zdanie egzaminów wstępnych do IV gimnazjum w Warszawie. Początkowo był uczniem słabym. Dopiero po rocznej przerwie – zasugerowanej przez dyrektora  –  zdecydowanie poprawił oceny. Ze względu na ciężką sytuację materialną rodziny zaczął udzielać korepetycji, by choć trochę odciążyć swoją matkę w utrzymaniu domu. W gimnazjum odkrył, że najbardziej pociąga go fizyka i matematyka, co miało wpływ na wybór przyszłych studiów. Władze podejmowały próby rusyfikacji młodzieży, a więc używanie języka polskiego było zabronione.           

Młody Wierzbicki, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, chciał studiować na politechnice, lecz niestety w Warszawie jeszcze jej nie utworzono, więc wybrał studia w Petersburgu. Pierwszym krokiem realizacji marzeń było zdanie egzaminów konkursowych z matematyki. Na 25 możliwych do osiągnięcia punktów otrzymał 24 i ¾ (minimalny próg 23 i ½).  Dzięki dobremu wynikowi został przyjęty na studia w Petersburskim Instytucie Technologicznym na kierunku inżynier technolog.                          

Polska młodzież akademicka w Petersburgu tworzyła wyodrębnioną społeczność. Studenci organizowali się wokół Kas Samopomocy, Biblioteki i Kuchni Studenckiej. Te instytucje były dostępne dla każdego Polaka niezależnie od wyznawanego światopoglądu. Wierzbicki dał się poznać w kołach samokształcenia jako mówca (odczyty odbywały się w Kuchni Studenckiej). Jego aktywność została dostrzeżona. Zaproponowano mu dołączenie do Związku Młodzieży Polskiej „Zet”. Była to tajna organizacja powołana w 1887 r. przez Z. Balickiego

O swoich doświadczeniach związanych z Zet-em pisał następująco:

Będąc propagatorem idei filareckich, byłem powołany jako jeden z pierwszych do tego grona. Jak wiadomo, organizacja „Zetu” była dwustopniowa. Przyszły adept, wypróbowany w życiu studenckim, w kołach samokształcenia, był odwiedzany przez dobrze sobie znanych, nieraz już z nim zaprzyjaźnionych dwóch kolegów i proponowano mu stworzenie tajnej organizacji młodzieżowej o wyżej wyłuszczonych celach. Gdy adept wyrażał zapał do tej idei, zwłaszcza gdy twierdził, że sam odczuwał potrzebę oparcia się o podobną organizację, wtajemniczano go, że taka organizacja już istnieje; po odebraniu uroczystego przyrzeczenia, że utrzyma w tajemnicy fakt jej istnienia i działalności, zapraszano go na najbliższe posiedzenie „Zetu”           


Pierwotnie młodzież socjalistyczna dominowała w organizacjach studenckich. Z czasem jednak – według Wierzbickiego – młodzież narodowa stała się o wiele aktywniejsza, przez co kandydaci narodowi wygrywali wybory do zarządów organizacji. Młodzież narodowa i socjalistyczna toczyła nieustanne, zażarte boje ideologiczne.                                                                    

Po ukończeniu studiów i uzyskaniu tytułu inżyniera technologa pracował w dziedzinie elektrotechniki, gdzie szybko uzyskał wysoką pozycję w kołach przemysłowych. W latach 1903–1912 pracował jako inżynier Rosyjskiego Towarzystwa Dróg Elektrycznych i Oświetlenia Elektrycznego, przy okazji pełniąc funkcję sekretarza, wiceprezesa Oddziału Mechanicznego i członka Rady Towarzystwa Fabrykantów w Petersburgu.                                                                      

Po powrocie do Warszawy w 1912 r. Wierzbicki został mianowany prezesem Towarzystwa Przemysłowców Królestwa Polskiego. Objęcie stanowiska zawdzięczał temu, że piastował funkcję kierownika Towarzystwa Fabrykantów w Petersburgu Poprzez nominację Komitetu Narodowego Polski został przewodniczącym polskiej Delegacji Ekonomicznej na konferencję pokojową w Paryżu (1918-1919).

W 1918 pełnił funkcję ministra przemysłu i handlu w rządzie premiera Józefa Świeżyńskiego, powołanym przez Radę Regencyjną. Centralny Związek Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów powstał w dniu 15 grudnia 1919 roku. Lewicowe pismo Robotnik przyrównało nowo rodzącą się organizację przemysłową do biblijnego potwora Lewiatana. Wierzbicki uznał, że to wspaniała nazwa. Tym sposobem, z przekory losu, organ PPS ochrzcił nową organizację przedsiębiorców. Lewiatan stał się organizacją łącząca w chwili powstania 29 zrzeszeń gospodarczych. Wkrótce nowo utworzona organizacja stała się potężnym centrum nacisku, który współdecydował z rządem o rozwoju gospodarczym kraju.  

Andrzej Wierzbicki został wybrany posłem na Sejm w latach 1919–1927 i 1935–1937. W swojej działalności parlamentarnej skupiał się krzewieniu idei liberalizmu gospodarczego, wolnej konkurencji i ograniczonej interwencji państwa. Sprzeciwiał się etatyzmowi                        

O zamachu majowym Wierzbicki wypowiadał się chłodno. Zwracał uwagę na bezprogramowość sanacji zawartą w haśle „żadnych eksperymentów”. Współpracował z socjalistami, aby chronić przemysł polski, ale nigdy nie zdecydował się na wstąpienie do BBWR. Zwracał uwagę na charyzmę postaci Józefa Piłsudskiego, który potrafił czarować kobiety i mężczyzn.      

Był człowiekiem o wszechstronnych zainteresowaniach. Fascynował się kwiatami, motylami, ptakami, kosmologią, teorią względności. Znał się na medycynie i problemach teologicznych. Nauczył się na pamięć całe Pismo Święte Nowego Testamentu. Zajmował się rolnictwem, osuszał i nawadniał łąki, obmyślał płodozmiany, wykonywał plany nawożenia, zamawiał ziarno siewne, zakładał sady i stawy.       

Przed wojną Andrzej Wierzbicki należał do najbogatszych ludzi w Polsce. Do wszystkiego doszedł samodzielnie. Nie odziedziczył żadnego majątku. Po wojnie bolszewicy zabrali mu wszystko. Władza ludowa pogardzała nim, przez co nie mógł znaleźć pracy. Od głodu uratowała go znajomość języka rosyjskiego. Żył z tłumaczeń (podpisywał się pseudonimem).

Jesienią 1959 r. Andrzej Wierzbicki zachorował na wirusowe zapalenie płuc. Zabrano go na obserwację do szpitala Akademii Medycznej w Warszawie przy ul. Lindleya. Nastąpił skręt kiszek – operację przeprowadził profesor Nielubowicz. Los pacjenta przez wiele miesięcy wahał się pomiędzy życiem a śmiercią. Wiosną 1960 r. Andrzej Wierzbicki niespodziewanie odzyskał siły i wrócił do swego mieszkania. Następnego skrętu kiszek już nie przeżył. Zmarł w szpitalu w Międzylesiu 11 lutego 1961 roku. Tak oto zmarł człowiek, który przed wojną był elitą elit, a po wojnie został wzgardzonym biedakiem.

Najlepsze wycinki z mów parlamentarnych Andrzeja Wierzbickiego

Polska jest już w tym stadium rozwoju przemysłowego, że powinna zaspokoić wszystkie potrzeby konsumpcyjne szerokich warstw ludności, lecz nie jest jeszcze uzdolniona do tego, by własnym sumptem zaspokajać potrzeby instalacyjne przemysłu. Jesteśmy w sferze naszej wytwórczości przemysłowej dopiero w pierwszym akcie, w pierwszym etapie. Wytwarzamy wprawdzie szereg maszyn, możemy instalować własnymi środkami nasz przemysł cukrowniczy, spirytusowy, prosty przemysł mechaniczny, ale już potrzeby instalacyjne skomplikowanego przemysłu mechanicznego, wielkiego przemysłu metalurgicznego, przemysłu chemicznego, elektrotechnicznego, drukarskiego, włókienniczego przez długie lata jeszcze będziemy musieli zaspokajać przywozem z zagranicy”.

Sfery przemysłowe, stojąc na stanowisku, że Polska jest państwem rolniczo-przemysłowym i oczekując pełnego wyzyskania jej zdolności produkcyjnych, uważały zawsze, że niezbędna jest jednolita polityka rozwoju produkcji, tak w sferze przemysłowej, jak w sferze rolniczej i dlatego na posiedzeniach Rady Przemysłowo-Handlowej i pół roku temu, i rok temu, i półtora roku temu broniły tej właśnie polityki”.         

 Ale  jednocześnie produkcja nasza musi być prowadzona w warunkach odpowiadających produkcji światowej, bo jeżeli będzie prowadzona w warunkach gorszych, to koszty produkcji jednak będą wyższe i rynek wewnętrzny zbyt dużo zapłaci za to, aby część produkcji ze stratami wysyłać za granicę, bo przecież bez wywozu przemysł nie da się utrzymać”.                                                  

 Zamiast żeby iść do produkcyjnych warsztatów pracy, zamiast żeby iść do rzemiosł, dzieci robotników, dzieci najniższych funkcjonariuszy fabrycznych idą na manipulatorów biurowych – rodzice ich myślą tylko o tym, żeby ich wypchnąć na urzędników fabrycznych lub przemysłowych. To jest przedziwne zwichnięcie. I rezultaty jego są niezmiernie dotkliwe, bo tego rodzaju proces, który wyrywa z życia produkcyjnego kolosalne zastępy ludzi i rzuca je do pracy nieprodukcyjnej, musi się zemścić na życiu gospodarczym i mści się w sposób niesłychanie jaskrawy”. 

To jest rzeczywiście łańcuch zupełnie magiczny, bo jeżeli drgną ceny obuwia, koszul, ubrania, to w takim razie muszą drgnąć ceny wszystkich innych wyrobów, dlatego że można będzie produkować taniej, ponieważ łatwiej będzie można utrzymać robotnika. Jeżeli drgną ceny, to wtedy wieś łatwiej się wyżywi, potrafi więcej kupić par butów, koszul itd. Dlatego też moment zwiększenia wydajności pracy jest momentem wprost niesłuchanej wagi, kolosalnego znaczenia. Jeżeli osiągnie się obniżenie kosztów produkcji w jednym miejscu, to jak lawina przejdzie to przez wszystkie działy przemysłu i wszędzie będzie miało swój refleks”.

 My nie możemy pracować gorzej i nie możemy pracować krócej, niż pracują we Włoszech, Belgii i we Francji – nie mówię już o Niemcach, bo tam specjalnie dużo pracują”.

Jeżeli wszystkie stronnictwa sejmowa mówią o produktywności pracy, o nowych metodach amerykańskich, które potrafią z bezdusznego mechanizmu fabrycznego stworzyć cud wydajności, to nie ma takiej ceny, której by nie warto było dać za to, by się znaleźli znawcy i potrafili natchnąć Sejm umiejętnością wykonywania pracy w ten sposób, aby stał się czynnikiem twórczym w naszym organizmie państwowym, aby był rzeczywiście najwyższym autorytetem i wzorem, i nie był, jak dziś bardzo często się zdarza, obrazem tego, jak nie należy organizować całego życia                            

A okazuje się, że to, o co przedstawicielom klasy robotniczej najbardziej idzie, to co im najbardziej leży na sercu, mianowicie sprawa organizacji zakładów wytwórczych… że tym właśnie zajął się Piotr Drzewiecki i że z funduszu jego imienia wydana została ta prześliczna książka wielkiego Amerykanina: „Dwanaście zasad wydajności”. Proszę panów, każdy z panów, który przeczyta tę książkę, nie stanie się przemysłowcem, o to nie ma obawy (wesołość), ale wydajność swojego życia osobistego, politycznego, społecznego będzie mógł wydatnie uporządkować i przerazi się, widząc, ile chwil życia strwonił nadaremnie, ile ich mógłby zyskać, jak mógłby dźwignąć swoje stronnictwo, swoją partię, swój związek. (Wesołość, oklaski). To jest cudowna książka, nie tylko dla przemysłowców, ale dla wszystkich, i jestem przekonany, że nawet pan premier, który ma niesłychaną rutynę w tej dziedzinie, jednak z wielkim zadowoleniem przeczyta te „Dwanaście zasad wydajności” (Głos: Wydojności. Wesołość) i na pewno również wiele korzystnych wniosków z tego wyciągnie. (Poseł Taraszkiewicz: Swój do swego)”.

Wola brania pieniędzy, proszę panów, jest dźwignią niesłychaną. Ja nie znam stronnictwa, nie znam kolegi w tym Sejmie, który by na pierwszego każdego miesiąca nie miał woli brania diet poselskich. (Wesołość). Ja nie słyszałem jeszcze, aby ktoś się zrzekł diet. Wola brania pieniędzy jest najpotężniejszą i największą dźwignią, jest siła fenomenalną, niesłychaną, idzie tylko o to, aby rozporządzać tą wolą w sposób produktywny i celowy. I gdyby diety poselskie zależały od istotnej pracowitości posłów, gdyby nie panował tam system socjalistyczny, w którym każdy poseł otrzymuje jednakowe diety, to twórczość posłów byłaby nieskończenie wydatniejsza”.

Radzę panom przeczytać dzisiejsze depesze. Może panowie nie zdążyli jeszcze przeczytać raportu Focha i enuncjacji ambasadorów do Rzeszy Niemieckiej. Panowie tam zobaczą, jak ten raport prześlizguje się nad sprawą bardzo intensywnych zbrojeń Rzeszy Niemieckiej”.

 Radzę panom zapoznać się z tym faktem, rozważyć to w swoim sumieniu i odpowiedzieć, czy naród, który jest ożywiony najbardziej pokojowymi ideami, a który jednocześnie nie ma przygotowanej obrony narodowej, czy taki naród jest wart istnienia na tej ziemi?”.

Zasada krótszego dnia pracy musi być przeprowadzana wszędzie, bo jeżeli nie będzie wszędzie przeprowadzana, to te państwa, które mają dłuższy dzień pracy, podbiją w konkurencji światowej państwa, mające dzień pracy krótszy, a więc dobrodziejstwo to będzie bardzo krótkotrwałe”.

Inteligencja zawsze myśli za cały naród, w inteligencji jest ześrodkowany mózg i myśli całego narodu; jeżeli masy mają zdrowy rozsądek, rzecz niesłychanie cenną i wartościową; jeżeli masy bardzo często mają zdrowe dążenia, to jednak dopiero warstwa inteligencji może ten zdrowy rozsądek i te zdrowe dążenia świadomą myślą prześwietlić i przekształcić w sposoby działania. Dla osiągnięcia ideału konieczny jest właśnie wysiłek inteligencji, wysiłek twórczy, segregujący i organizujący siły narodu”.

I tak jak nasz budżet państwowy jest życiem nad stan, tak i kasy chorych żyją u nas nad stan”.

… sądzimy, że możemy się prześlizgnąć nad prawami ekonomicznymi, które w sposób żelazny regulują produkcję całego świata, myślimy, jakby się tu prześlizgnąć nad nimi i stworzyliśmy sobie fetysz nienaruszalności „zdobyczy socjalnych””.

Życie gospodarcze – i rolnictwo, i rzemiosło, i przemysł, i handel – pracuje na wielki obóz kontrolerów, jakim są urzędnicy państwowi. Kontrola kończy się wtedy, gdy nie ma już kogo kontrolować. I dlatego istnieje ścisły związek symbiozy nie tylko między rolnictwem i przemysłem, rzemiosłem i handlem, ale okazuje się, że na symbiozie oparty jest także stosunek między urzędnikami państwowymi i całym życiem gospodarczym. I dlatego złą przysługę wyświadcza przerost etatyzmu stanowi urzędniczemu, który przecież jest związany z całym życiem Polski. Nikt się nie rodzi od razu urzędnikiem, rolnikiem czy przemysłowcem. Każdy dąży do pełni życia i chce znaleźć w swym kraju, w swej Polsce, miejsce odpowiednie do swoich zdolności i upodobań”.

Niemożliwe jest trwanie takiej anomalii, aby spółki akcyjne przy istniejącym u nas podwójnym opodatkowaniu zysku w przedsiębiorstwie samym i u akcjonariuszy płaciły podatek, dochodzący nawet do 60 procent dochodu. To są przecież stawki zupełnie prohibicyjne i nie może się życie przemysłowe w tych warunkach rozwinąć, i nie mogą się znaleźć w tych warunkach ludzie, którzy by chcieli kupować akcje przedsiębiorstw, dopóki istnieje tego rodzaju ustawodawstwo podatkowe”.                       

Bibliografia

  • Wierzbicki A., Żywy Lewiatan – WSPOMNIENIA, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 2001.
  • Wierzbicki A., Wspomnienia i dokumenty (1877-1920), Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1957.
  • Kozłowski E, O przewrocie majowym 1926, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1984.